niedziela, 14 czerwca 2015

winyl w zenicie

Cyfry. Wszędzie cyfry. Z każdym dniem mnożą się i mnożą. Więcej przeżytych, więcej przejechanych, więcej cyfr. Czy komuś to przeszkadza? Raczej nie. Kwestia przyzwyczajenia. Żyjemy w czasach jeden zero i nie widzimy nawet cyfrowych łańcuchów, które ciągną się za każdym krokiem, każdą sekundą naszego życia. Nie ma się co złościć na cyfryzację, w końcu tak bardzo upraszcza naszą egzystencję. Zdarza nam się jednak potęsknić za jakimś małym trudem, za buntem, a raczej buncikiem, przeciwko zapisowi liczbowemu. Takim buncikiem jest wielki powrót do zapisu analogowego, który właśnie przeżywa swoje zmartwychwstanie.

Jak to się stało, że rzeczy, które ekscytowały naszych dziadków i rodziców, zaczęły nas interesować? Skąd nastolatki kolekcjonujące winyle? Skąd drugie życie ciężkiego i nieporęcznego Zenita? Na pewno moda na ja chce być vintage zrobiła swoje. Wygrzebywanie starych rzeczy z babcinego strychu i paradowanie z nimi po ulicy nikogo już nie dziwi. Hipster bez analogowego aparatu na szyi nie może być prawdziwym hipsterem. Jednak analogowy szał to nie tylko moda. Ta prehistoryczna forma zapisu ma coś, czego cyfra, jakkolwiek by się starała, mieć nie może.


Główną przewagą zapisu analogowego nad cyfrowym jest jego niezwykłość. Co jest zwykłe? Coś, co jest pospolite, powszednie, ogólnie znane i nie robiące na nikim wrażenia. Taki może być powielany po raz setny plik mp3, ale nie winyl.  Winyl jest wydawany w ograniczonej ilości egzemplarzy, przez co jego właściciele stają się grupą ekskluzywną. Winyl ma swoją cenę - nie znajdziemy go na torrentach. Do tego winyl nie lubi być przegrywany. Po pierwsze jest to trudny proces, a po drugie kopia nigdy nie będzie brzmieć tak samo jak oryginał. Winyl nie jest dla wszystkich, dlatego jego właściciel może choć przez chwilę poczuć się niezwykle.

Inną cechą zapisu analogowego, która wygrywa z cyframi, jest materialność. Większość z nas nie wie jak to się dzieje, że wystarczy klik i z jakiejś magicznej przestrzeni wydobywa się muzyka. Z winylami jest inaczej. Wystarczy się przyjrzeć, aby dostrzec rowki z zapisem. Nawet jeśli nie wiemy jak z tego czegoś rodzi się muzyka, to przynajmniej wiemy, że z czegoś, a nie z niczego. Materialność zapisu analogowego objawia się również w tym, że analogi potrafią zagracić całe mieszkanie, a cyfry nie. Choć większość osób mogłaby uznać to za wadę, a nie zaletę, wystarczy wziąć do ręki albumy ze starymi zdjęciami, albo powąchać płytę, aby uświadomić sobie, że cyfry nie są w stanie wszystkiego zastąpić.

Grono wielbicieli zapisu analogowego robi się coraz większe. Co na to cyfry? Wygląda na to, że pogodziły się ze swoją klęską na pewnych polach  i zaproponowały rozejm – digitalizację. Ponieważ zapis analogowy ma jedną główną wadę – łatwo ulega zniszczeniu – nowe technologie zajęły się jego ochroną. Choć zdjęcia w Internecie nie przypominają babcinego albumu, są dobrą drogą do poznania historii innych babć. Digitalizacja rodzi nadzieje, że nawet jeśli szał na starsze formy zapisu jest tylko modą,  coś po nim zostanie.

Zofia Łękawska-Orzechowska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz